Cześć! Trochę mnie tu nie było, ale jeśli obserwujesz bloga już od jakiegoś czasu, to wiesz, że uzewnętrzniam się tylko w przypływie weny twórczej a nie z obowiązku, więc voila! Wena jest, bombowy temat również – oto jestem 🙂
Dzisiaj opiszę fantastyczny wyrok, którego uzasadnienie czytałam z zapartym tchem (rozrywki prawników są doprawdy porywające). Wyrok porusza temat stosowania stawek wynagrodzenia z tabel ZPAF, ale także umowy licencyjnej zawartej ustnie. Wszystko to ma niesamowicie ważne znaczenie na sali sądowej, dlatego nawet jeśli Ty nie znajdziesz nic interesującego w tym wyroku, to ja z dziką przyjemnością będę powoływać się na niego w swoich pismach 🙂 Wierzę jednak, że chociaż na pytanie z tytułu wpisu uda mi się udzielić odpowiedzi.
Do dzieła zatem!
Krótki opis stanu faktycznego:
Powód – fotograf zwrócił się do pozwanej spółki o akredytację na koncert pewnego znakomitego artysty i złożył jednocześnie propozycję stałej współpracy. Spółka udzieliła akredytacji na wykonanie zdjęć z koncertu, a także wyraziła zainteresowanie współpracą.
Fotograf zdjęcia wykonał, a następnie przesłał do wykorzystania pozwanej z informacją „zdjęcia do państwa dyspozycji”. Pozwana zwyczajowo podejmowała bezpłatną współpracę z fotoreporterami w zamian za udzielenie akredytacji na koncert.
Następnie, pozwana wykorzystała 63 fotografie umieszczając je na swojej stronie internetowej oraz na Facebooku. Nie doszło między stronami do zawarcia pisemnej umowy, chociaż temat jej zawarcia pojawił się. Fotograf zaproponował stawkę wynagrodzenia w kwocie 800 zł za dzień pracy. Ostatecznie, nie było pisemnej umowy ani nie było ustaleń w kwestii wynagrodzenia.
Po kilku miesiącach fotograf zażądał wykasowania wszystkich zdjęć i zaprzestania ich wykorzystywania – do czasu zawarcia odpowiedniej umowy. Spółka nic sobie z żądań fotografa nie zrobiła i wykorzystywała zdjęcia przez okres ponad 2 lat.
No to fotograf „poleciał z tematem” i wysłał spółce wezwanie do zapłaty ponad 300.000 zł. Nie wiem dlaczego tych wezwań było aż cztery, a w każdym z nich inna kwota. Albo zdanie zmieniał fotograf albo jego prawnik albo fotograf zmieniał prawników 🙂 W każdym razie, spółka nie zapłaciła i sprawa trafiła do sądu.
Ustalenia sądu I instancji
Sąd I instancji nie był łaskawy dla fotografa, ale na szczęście koniec tej sprawy jest już dla niego bardziej pozytywny.
Kwestia no. 1 – Czy została zawarta umowa?
Sąd Okręgowy stwierdził, że nie, ponieważ:
- umowa o przeniesienie autorskich praw majątkowych wymaga zachowania formy pisemnej pod rygorem nieważności,
- umowa licencyjna wyłączna wymaga zachowania formy pisemnej pod rygorem nieważności.
I tu pojawia się chyba pierwsza kontrowersja. Fotograf uzależniał wykorzystanie swoich zdjęć od zawarcia umowy o stałej współpracy i gdy się okazało, że spółka najpierw chce uregulować kwestie wykorzystania zdjęć z tego koncertu, to ten zażądał ich wykasowania i zapłaty. Później powiedział, że upoważnił spółkę do wykorzystywania zdjęć, bo miał nadzieję na umowę o stałej współpracy. W momencie gdy okazało się, że do niej nie dojdzie, to wysunął swoje żądania wobec spółki.
Kwestia no. 2 – Jak określić wynagrodzenie?
Fotograf skorzystał z tabel ZPAF, ale sąd tego nie zaakceptował. Dlaczego?
- po pierwsze przywołał art. 79 ust. 1 Pr. Aut, który „stosowne wynagrodzenie” określa jako te, które otrzymałby uprawniony, gdyby osoba, która naruszyła jego prawa autorskie, zawarła z nim umowę o korzystanie z utworu w zakresie dokonanego naruszenia.
- po drugie wskazał, że podane w tabelach stawki wynagrodzenia zawodowych fotografików nie wyznaczają wysokości honorarium za konkretne dzieło fotograficzne, bo o wynagrodzeniu decydują „walory artystyczne utworu, charakter publikacji, w której utwór zostanie zamieszczony, dorobek artystyczny autora zdjęć oraz inne indywidualne okoliczności”.
- po trzecie spółka przedłożyła umowy zawierane z fotografami na wykonanie zdjęć z wielu wydarzeń muzycznych znanych artystów, a w umowach tych kwoty za wykonanie i następnie wykorzystywanie 150-300 zdjęć wahały się między 500 zł a 1100 zł.
I sąd za miernik wynagrodzenia przyjął właśnie te stawki! „Ludzie złote” pomyślałam czytając. Tym bardziej, że w sprawie powołany był biegły, którego opinię w zakresie ustalenia wysokości wynagrodzenia mówiąc bez ogródek sąd zignorował. W konsekwencji przyznał fotografowi odszkodowanie w wysokości 2.200 zł (dwukrotność 1.100 zł). A i tak napisał, że hojnie bo fotograf to taki zdolny i te zdjęcia takie ładne, że zastosujemy tę „wyższą” półkę stosowanych przez pozwaną stawek, czyli rzeczone 1.100 zł.
Apelację od tego wyroku złożył fotograf i pewnie ciekawi Cię, co na to sąd odwoławczy. Mnie ciekawiło 🙂
Ustalenia sądu II instancji
Kwestia no. 1 – Czy została zawarta umowa?
Sąd odwoławczy powiedział TAK i była to licencja niewyłączna. Dlaczego? A to dlatego, że doszło do zawarcia umowy w sposób dorozumiany przez samo przystąpienie do jej wykonania – (zacytuję spory fragment uzasadnienia wyroku, bo warto):
„fotograf zgłosił się do strony pozwanej z propozycją wykonania dzieła, strona pozwana umożliwiła mu wykonanie czynności poprzez udzielenie akredytacji, a następnie powód przedstawił zdjęcia do dyspozycji strony pozwanej. Spółka przyjęła fotografie i przesłała fotografowi projekt umowy licencyjnej. Umowa ta w formie pisemnej ostatecznie nie została przez powoda przyjęta i podpisana, co jednak nie oznacza, że do zawarcia umowy między stronami nie doszło w formie ustnej. Ponieważ powód określił jedynie, że przekazuje zdjęcia do dyspozycji strony pozwanej bez wyraźnego oświadczenia o przeniesieniu na nią prawa, uważa się w takim wypadku, że twórca udzielił tylko licencji. Z kolei niezachowanie formy pisemnej uprawnia tylko do licencji niewyłącznej, co ma na celu interes twórcy, wymagający ochrony w sytuacji, gdy powstają wątpliwości co do zakresu zgody autora na wykorzystanie jego utworu.”
Przepisy prawa autorskiego przewidują co do zasady odpłatność zawieranych umów. Wskazują one nawet, że jeżeli w umowie nie określono wysokości wynagrodzenia to określa się je z uwzględnieniem zakresu udzielonego prawa oraz korzyści wynikających z utworu. Dalej, jeżeli w umowie wyraźnie nie określono, że jest nieodpłatna, to twórcy należy się wynagrodzenie. ALE! Przepisy ustawy dopuszczają także ważność umowy, która nie zawiera oznaczenia wynagrodzenia, jeśli… poprzez podanie kryteriów jest możliwe jego ustalenie.
To odnośnie wynagrodzenia, natomiast odnośnie pól eksploatacji, to wprawdzie przepisy wymagają ich wymienienia w umowie, jednak w sytuacji gdy nie określono sposobu korzystania z utworu, to powinien on być zgodny z jego charakterem i przeznaczeniem oraz przyjętymi zwyczajami.
Jak widzisz, zdawać by się mogło, że przepisy prawa autorskiego regulujące kwestię umów są nieugięte. No bo ten rygor nieważności, bo trzeba jakieś pola wymieniać, a tu sąd zwrócił uwagę, że przepisy przewidują też kilka przypadków, kiedy na umowę należy spojrzeć łaskawszym okiem.
Spojrzał więc i przyjął, że umowa była. I uznał, że była to licencja niewyłączna na wykorzystanie zdjęć na stronie internetowej spółki i Facebooku. Umowa trwała do momentu, kiedy fotograf wyraźnie zażądał usunięcia zdjęć. Nie uznał jednak, aby umowa miała być nieodpłatna. Przyjął bowiem, że brak określenia wynagrodzenia wynikał z prowadzonych negocjacji zarówno w zakresie stałej współpracy na przyszłość jak i wykonania i wykorzystania zdjęć z koncertu. Poza tym fotograf zwracał się do spółki o doprecyzowanie warunków projektu pisemnej umowy w zakresie wynagrodzenia, więc nie można przyjąć, że jego wolą było swobodne i nieodpłatne dysponowanie wykonanymi przez niego zdjęciami.
Kwestia no. 2 – Jak określić wynagrodzenie?
Fotograf jak już wspomniałam użył stawki z tabel ZPAF. Z tego powodu powołany został biegły, który jako specjalista w dziedzinie miał rozstrzygnąć, czy pochodząca z niezatwierdzonej tabeli wynagrodzeń stawka mogła stanowić miarodajną podstawę ustalenia wynagrodzenia.
Biegły stwierdził, że cennik Związku nie jest obowiązujący ale stanowi punkt odniesienia i jest pomocniczym źródłem, na którym w wielu sprawach opierano się przy negocjowaniu cen za pracę fotografików. Tak czy inaczej jednak na rynku obowiązują ceny umowne, które zależą od ustaleń i woli stron.
Również więc i sąd odwoławczy nie przyjął stawek z tabel, a zrobiłby to gdyby fotograf wykazał np. że stosuje i otrzymuje tego rzędu wynagrodzenia jak określone w tabelach.
Ale na otarcie łez sąd odwoławczy nie zgodził z zastosowaniem stawek z umów złożonych przez spółkę, ponieważ uznał, że to uprawniony, a nie pozwany ustala wysokość wynagrodzenia. I to akurat stwierdziło już kilka innych sądów – nie stawki rynkowe, a wynagrodzenie które przysługiwałoby uprawnionemu, gdyby osoba naruszająca jego prawa zawarła z nim umowę o korzystanie z dzieła w zakresie dokonanego naruszenia. Przyjął więc za podstawę ustalenia wynagrodzenia tę kwotę, o której mówił fotograf w negocjacjach czyli 800 zł za dzień pracy. Pomnożył i wyszło mu 13.600 zł, więc bardziej korzystne dla fotografa były obliczenia sądu II instancji. Aha, i sąd dorzucił jeszcze kilka groszy (4.000 zł) z tytułu zadośćuczynienia za doznaną krzywdę.
I teraz najlepsze:
tabela ZPAF została zatwierdzona przez Komisję Prawa Autorskiego powołaną przez Ministra Kultury i Sztuki w dniu 26 lipca 2001 r. na mocy art. 108 ust. 3 w ówczesnym brzmieniu. A art. 108 ust. 3 ustawy powołanej ustawy, który jest podstawą opracowania tabeli został uznany za niekonstytucyjny i utracił moc obowiązującą z dniem 1 września 2006 r., co oznacza, że również tabela nie może być za obowiązującą uznana.
Nieźle, co? 🙂
I jakie są moje wnioski z tej historii? Polegać wyłącznie na swoich umowach, fakturach, rachunkach. Nawet jeśli udzielona w przeszłości licencja dotyczy zdjęcia portretowego, a bezprawnie wykorzystuje się zdjęcie zupełnie innej kategorii. Mimo, że walor artystyczny takich fotografii będzie różnił się, to te ceny będą dla sądu lepszym miernikiem niż stawki rynkowe (to na pewno), albo stawki z tabel (tu nie zawsze, bo Twoje stawki mogą być niższe, ale istnieje ryzyko wysuwania takich argumentów, o jakich mowa była wyżej).
A roszczenie trzeba ważyć!
Jeśli domagamy się gruszek na wierzbie i wygramy sprawę w 4% (w takiej części apelacja fotografa została uwzględniona) to kto ponosi koszty procesu, no kto?
Tylko własne stawki stosowane w przeszłości są jedynym miarodajnym sposobem na ustalenie wynagrodzenia, na podstawie którego ustalamy wysokość odszkodowania.
Nooo przyznaj, czy to nie było ciekawe? 🙂
Pozdrowienia! I linki:
Omawiany wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi wraz z uzasadnieniem
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego
Photo by Jon Flobrant on Unsplash
{ 7 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Karolina – bardzo ciekawe 🙂 I z poczuciem humoru 🙂 pzdr LB
Dzięki Leszku, staram się, żeby było ciekawie i bez nadęcia 😀 Pozdrowienia!
No…fajnie. Właśnie jako fotograf mam sprawę, a biegły leci po tabelach, po całości. Nie wiadomo czy cieszyć się, czy martwić 🙂 🙁 Blog bardzo ciekawy. Poczytam jeszcze:) Pozdrawiam.
Tzn. biegły korzysta z tabel zamiast z Pana umów czy faktur? To powołać się na powyższe argumenty z wpisu – powinno pomóc. Jak nie przed sądem I instancji, to II. Powodzenia, trzymam kciuki!
Drugi, obecny biegły uznał, że moje ceny z umów, są zlokalizowane mniej więcej w dolnych granicach tabel stawek minimalnych i jego wycena, ta według tabel, jest wyższa, niż moja. To drugi biegły. Poprzedni – również ze ZPAF, również biegły Sądu Okręgowego – uznał, że należy przyjąć, z tego co pamietam, cenę 50 złotych za zdjęcie, jak w pospolitej agencji, banku foto, a nawet nie to, bo agencje odmówiły mu udzielenia informacji, więc cenę uzyskał telefonicznie od kolegi fotografa, który ostatnio sprzedał jakieś tam zdjęcie – tak zeznał na sprawie! Uznał również, że Internet jest takim medium nad którym trudno zapanować, więc twórca zgadzając się na udzielenie licencji do zdjęć publikowanych w internecie, powinien mieć świadomość, że nie będzie miał kontroli nad nim, tak jak i osoba, które te zdjęcia wykorzystuje. Uznał, że podpisywanie umowy na 5 lat, to sposób na wywieranie presji na licencjobiorcy i próba wykorzystywania go, gdy ten nie będzie pamiętał o umownych ograniczeniach czasowych. Twierdził, że nie należy brać pod uwagę umów złożonych przeze mnie, bo często zdarza się że, takie umowy mogą być przygotowane pod sprawę, a tabele związku, do którego sam należy, są zawyżone i nierynkowe. Przedstawiona przez niego cena powinna być w takim razie ceną za bezterminowe wykorzystanie zdjęcia w Internecie. Szok i niedowierzanie, że to członek ZPAF. Jego opinia, to w ogóle nadaje się do publikacji, jako przestroga dla tych, którzy próbują walczyć z bardzo dużymi firmami. Zastanawiam się czy po usunięciu niektórych danych można byłoby tę opinię opublikować? Myślę nawet aby dostarczyć ja do ZPAF, niech poczytają co gość opowiada. Sytuacja jest dość skomplikowana. Gdy sprawa się skończy, to poinformuje chętnie grono ciekawych. Sprawa w I instancji jest już ponad 3 lata. Końca nie widać. Masakra. Dzięki za wsparcie.
WOOOOW! To ma Pan moje zainteresowanie! Dobrze, że powołano drugiego biegłego… bo ten pierwszy to… Proszę dać znać, jak się sprawa skończy. Za Pana pozwoleniem i po zanonimizowaniu chętnie bym opisała case na blogu. Pozdrowienia!
Dobrze, dobrze, bo ten pierwszy biegły, to… brak słów. Myślałem w pewnym momencie, że to pozwana go powołała, a nie Sąd:). W swojej opinii „podważył” niektóre artykuły Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, pośrednio zganił kilka orzeczeń Sądów, wiedzę specjalistyczną na temat ceny fotografii uzyskał od kumpla przez telefon, nie mówiąc już o wymalowaniu obrazu samego fotografa, w moim odczuciu”twórcy-krwiopijcy-naciagacza-fałszerza”. Krótko mówiąc rozwinął skrzydła i odleciał. Cena wyszła mu podobna do tej, jaką chciała zapłacić pozwana przed złożeniem przeze mnie pozwu. Ja zbladłem po lekturze tej opinii. Nie to żebym był zwolennikiem teorii spiskowych, ale zbladłem. Sąd na szczęście zauważył, po przesłuchaniu biegłego, że chyba coś jest nie bardzo (nie chodziło bynajmniej o to, że zbladłem) i przychylił się do wniosku o powołanie innego biegłego. Uff…sorry, rozpisałem się. Oczywiście dam znać po sprawie. Pozdrowienia. Będę zaglądał na bloga. Warto być przygotowanym na różne cuda.