Od kilku dni wieczorami sprzątam najbardziej przepastny folder na laptopie (co jest, że kobieta ma porządek w domu, ale na pulpicie i w pamięci komputera jest taki sajgon, ktoś wie?) i wśród całej masy faktur i orzeczeń odnalazłam wyrok, o którym miałam napisać, ale mi to umknęło. Sprawa dotyczy wykorzystania fotografii Czesława Miłosza autorstwa Judyty Papp i tym razem nie sposób zgodzić się z wyrokiem.
Pewne stowarzyszenie organizowało festiwal poświęcony twórczości Czesława Miłosza i w tym celu zleciło stworzenie plakatu promującego wydarzenie. Jak dowiadujemy się z uzasadnienia orzeczenia (link jak zawsze na końcu wpisu):
„Festiwal ten był w założeniu imprezą niekomercyjną, a w celu jego promocji jeden z członków Stowarzyszenia, M.K., który zamieszkiwał w Wielkiej Brytanii i profesjonalnie zajmował się fotografią wnętrz oraz grafiką, wyraził zgodę na nieodpłatne wykonanie odpowiedniego plakatu. Po rozmowach z członkami Stowarzyszenia i ustaleniu przyświecających im celów organizowanego festiwalu wpadł na pomysł zbudowania formy graficznej wizerunku Czesława Miłosza z liter składanych w słowa, co nawiązywałoby do twórczości Czesława Miłosza uznawanego za mistrza słowa.
Patrząc na znalezione w Internecie zdjęcie Czesława Miłosza na monitorze stworzył na papierze milimetrowym zarys postaci i zamalował czarnym flamastrem, następnie zrobił kserokopię oraz skan swojego rysunku i zaczął obrabiać plakat w programach I. i P. (…) – budował cienie i fonty, nakładał typografie, chciał wydobyć głębię, wykorzystując technikę grafiki wektorowej. Czynności tych dokonywał bez udziału fotografii, dlatego stworzona grafika nie pokrywa się ze zdjęciem i nie stanowi jego odwzorowania.”
O różnicy pomiędzy dziełem inspirowanym a opracowaniem pisałam już o tutaj. Autorka fotografii twierdziła, że plakat jest opracowaniem jej zdjęcia, wobec czego wymagana była do tego jej zgoda, a ten brak skutkuje naruszeniem praw autorskich. Stowarzyszenie natomiast stało na stanowisku, że twórca plakatu jedynie fotografią inspirował się w myśl art. 2 ust. 4 ustawy o Pr. Aut. i nie może być mowy o ingerencji w prawa autorskie powódki.
Sąd uznał, że do roztrzygnięcia tego sporu potrzebne są wiadomości specjalne, czyli pojawił się w sprawie biegły. Trochę dziwi, dlaczego dopiero w II instancji, ale ok.
W każdym razie biegły sądowy w osobie doktora habilitowanego stwierdził, że:
- sposób powstania plakatu jest typowy dla tworzenia portretów typograficznych,
- forma plakatu jest znana i popularna w projektowaniu graficznym,
- portrety znanych osób często są wykonywane tą metodą, bowiem tak powstałe dzieło komunikuje przede wszystkim połączenie słowa i obrazu,
- jedynym elementem zaczerpniętym z pracy powódki jest kompozycja portretu, co stanowi zaczerpnięcie wątku stanowiącym o inspiracji innym dziełem,
- wizerunek poety jest na tyle mocno przetworzony graficznie, że stanowi zupełnie inne dzieło posiadające własny walor artystyczny.
Opinia była przez powódkę kwestionowana, jednak niestety nieskutecznie. Sąd apelacyjny w całości przychylił się do stanowiska biegłego i oddalił jej żądanie.
Należałoby stwierdzić jednak, że biegły zbłądził. Ze zdjęcia powódki nie została zaczerpnięta TYLKO kompozycja portretu, ale również charakterystyczne oświetlenie i cienie na twarzy poety oraz jej wyraz. Także oczywisty jest ten sam kąt ustawienia aparatu. W ogóle przecież wygląda to w ten sposób, że cała postać poety została wklejona, a następnie przetworzona graficznie.
Z całością wyroku możesz zapoznać się o tutaj.
Polecam również komentarz prof. Ryszarda Markiewicza w jego najnowszej książce „Ilustrowane prawa autorskie” (s. 145).
Ze swojego skromnego, acz stale wzbogacającego się o nowe sprawy doświadczenia śmiem wysnuć wniosek, że powołanie biegłego, to nie tylko przedłużenie postępowania i wzrost jego kosztów, ale i komplikacja sprawy. Nawet jeśli biegły jest w błędzie, to polemika z taką opinią jest trudna, dlatego że sądy (nie wszystkie ale jednak większość) przyjmują opinie biegłych jako prawdę objawioną. Można wtedy próbować wykazać potrzebę powołania drugiego biegłego i czekać z nadzieją, że ten wyda opinię zgodną ze sztuką, w której jest powołany.
Tymczasem trzymajcie się! 🙂
{ 1 komentarz… przeczytaj go poniżej albo dodaj swój }
Super artykuł.